Dr Maciej Urlik oraz dr Tomasz Stącel transplantolodzy ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu szkolili się w Toronto General Hospital. Kanadyjska klinika w opublikowanym w listopadzie przez "Newsweek" rankingu znalazła się na piątym miejscu wśród najlepszych szpitali na świecie. To również „mekka” transplantologów. Tutaj stworzono najlepszy na świecie program transplantacji płuc i wykonano wiele pionierskich operacji. Ośrodek w Toronto przeprowadził m.in. pierwszą na świecie zakończoną sukcesem transplantację pojedynczego płuca, obu płuc, a także pionierskie transplantacje płuc u pacjentów chorych na mukowiscydozę, czy pierwszą na świecie równoczasową transplantację płuc, wątroby i trzustki. Wyjazd lekarzy do Kanady był możliwy dzięki wsparciu byłego marszałka senatu RP prof. Tomasza Grodzkiego.
Transplantolodzy z Zabrza szkolili się w Toronto
Jakie mieliście oczekiwania jadąc do ośrodka, który jest światowym liderem w dziedzinie transplantacji płuc?
Maciej Urlik: Dla transplantologów płuc to prawdziwa „mekka”. To ośrodek, który wykonuje największą liczbę transplantacji płuc na świecie. Z jednej strony mamy obszary, w których jesteśmy już bardzo blisko kolegów z Toronto, są też takie nad którymi wciąż musimy pracować.
Tomasz Stącel: Szpital w Toronto jest ogromny. Jednak nie mury tworzą medycynę, a ludzie, którzy tam pracują. Okazało się, że zespół jest bardzo pozytywnie nastawiony do ludzi z całego świata, którzy przyjeżdżają podpatrywać ich pracę i się szkolić. Pomimo, że są to największe sławy transplantologiczne, zostaliśmy przyjęci bardzo serdecznie. Oni zdają sobie sprawę, że przyjeżdżają do nich ludzie z mniejszych ośrodków, czasem gorszych, ale dzielą się swoją wiedzą. Oczekiwałem, że zobaczę wielką medycynę – i ją zobaczyłem – a przy okazji poznałem dobrze nastawionych, mogę już teraz powiedzieć kolegów.
Czy rzeczywiście obserwując pracę kolegów z Kanady można wpaść w kompleksy?
TS: Jadąc do Kanady wiedzieliśmy, że jedziemy do szpitala z pierwszej piątki szpitali na świecie, więc mieliśmy trochę obaw. Na miejscu okazało się, że od strony chirurgicznej absolutnie im nie odstępujemy, a nawet w niektórych aspektach jesteśmy trochę do przodu. Chodzi między innymi o dostęp chirurgiczny, który jest wykorzystywany podczas transplantacji płuc. W Kanadzie chirurdzy wykorzystują dostęp poprzez cięcie całej klatki piersiowej (clamshell), my wykonujemy transplantacje już z minidostępów.
MU: Osobiście chciałem zobaczyć, jak udało im się stworzyć system, w których przeszczepienia są praktycznie planową operacją. Byliśmy na kilku pobraniach. Trzeba było pokonać dystans nawet 5 – 6 tysięcy kilometrów. Wieczorem wracaliśmy do szpitala, a sam zabieg rozpoczynał się następnego dnia o 8 rano. U nas transplantologia to ciągły wyścig z czasem. Zespoły z Kanady udowadniają, że w przypadku płuc czas niedokrwienia organu to mit. Ośrodek w Toronto ma bardzo dobre wyniki i przygotowaną do tego infrastrukturę, używają bezpiecznych lodówek, a sam narząd do przeszczepu schładzają do 10 stopni Celsjusza, w Polsce to 4 stopnie Celsjusza.
Taka metoda przechowywania narządów pobranych do transplantacji może być rewolucyjna?
TS: Na pewno ośrodek w Toronto jest twórcą nowego podejścia do przechowywania pobranych narządów, w tym przypadku płuc. Metoda została już opisana w „The New England Journal of Medicine”. Jest właściwie do wprowadzania na już. Pozwala na przechowywanie narządu do transplantacji nawet do kilkunastu godzin. Obecnie w przypadku płuc to osiem godzin. Byliśmy przyzwyczajeni do tego, że im niższa temperatura, tym bardziej zmniejszamy metabolizm pobranego narządu i możemy dłużej przetrzymywać organ. Zespół z Kanady pokazał, że tak nie jest. To ogromna zmiana. Jeżeli płuca są pobrane np. o 1 w nocy, to nie trzeba ich przeszczepiać od razu w nocy, można zaczekać z operacją do rana i wykonać ją w sposób planowy, bardziej bezpieczny. Lekarz-chirurg jest człowiekiem, który ma swoje ograniczenia, związane z rytmem dobowym.
MU: Są publikacje i opracowania, które wyraźnie pokazują, że nocna działalność chirurgiczna przynosi gorsze wyniki, niż ta zaplanowana, dzienna.
TS: Zapytałem też twórcę tej metody Marcelo Cypel'a czy można ją zastosować również do innych narządów. Serce jest bardzo wymagającym narządem, które może być przechowywane do czterech godzin. Gdyby nową metodę udało się zastosować do serca, byłaby to prawdziwa rewolucja. Odpowiedział, że trwają pracę nad nową koncepcją przechowywania serca, aby ten czas wydłużyć.
Czy – poza rozwiązaniami specjalistycznymi – są obszary, które od razu można wprowadzić np. w Zabrzu?
MU: Są to przede wszystkim proste rozwiązania organizacyjne związane z pracą na oddziale, przeprowadzaniem codziennych wizyt. Trwały one dłużej, ponieważ przy pacjencie zapadały wszystkie decyzje dotyczące leczenia, raporty składał lekarz dyżurujący, pielęgniarka, osoba odpowiedzialna za analizę wyników badań laboratoryjnych, czy podawanie leków. Na każdym etapie najważniejsza jest organizacja i precyzyjny podział zadań. System kanadyjski jest na to bardzo mocno nastawiony: jest jasny podział obowiązków a także konsekwentne egzekwowanie efektów. Możemy wdrożyć też algorytmy postępowania z osobami po transplantacji. Wzorując się na rozwiązaniach z Toronto, możemy odpowiednio dostosować nasze procedury i opisać, w której dobie po zabiegu jakie działania podjąć, albo które badania wykonać. Same procedury się nie różnią, są jednak bardziej uporządkowane.
Szpital w Toronto to również ośrodek szkoleniowy. Jak jest to zorganizowane?
MU: Oprócz lekarzy zatrudnionych na stałe w ośrodku, pomagają tam osoby, które przyjechały się do Kanady szkolić. To osoby z całego świata, które przez rok lub dwa pracują w oddziale, aby tej wiedzy zdobyć jak najwięcej. To bardzo dobre rozwiązanie, ponieważ osoby szkolące się mają dużą swobodę i samodzielność w pracy, z drugiej strony pomagają stałemu zespołowi, który na brak pracy nie może narzekać. Ośrodek w Toronto wykonuje około 200 transplantacji płuc rocznie. Lista chętnych na takie szkolenie jest bardzo długa. My byliśmy w Toronto w charakterze obserwatorów, a wyjazd udało się zorganizować dzięki pomocy prof. Tomasza Grodzkiego i prof. Piotra Przybyłowskiego.
Szpital w Toronto wykonuje około 200 transplantacji rocznie. Czy wynika to z innego podejścia do tej metody leczenia?
MU: Z jednej strony mają bardzo dużo zgłoszeń dawców. Cały system jest bardzo dobrze przygotowany: od organizacji transportu lotniczego, po wyposażenie w sprzęt szpitali, w których wykonuje się pobrania. Nikogo nie trzeba przekonywać, że transplantacja jest skuteczną metodą leczenia. Oczywiście widzieliśmy też sporo powikłań, trudnych sytuacji. Jednak generalnie w Polsce operujemy trudniejszych chorych. Konieczna jest lepsza współpraca z pulmonologami i anestezjologami, aby przekonać ich, że chorzy kwalifikowani do transplantacji nie powinni być to chorzy już umierający. Większość pacjentów, których widzieliśmy w Toronto to byli chorzy, którzy przyszli do szpitala często na tlenie, ale bez dodatkowych obciążeń. U nas na liście oczekujących na transplantacje są chorzy wymagający użycia respiratora lub ECMO. Teraz już wiemy, że musimy dążyć, aby przeszczepienie wykonać u pacjentów wcześniej, u osób które najbardziej na tym skorzystają, przy najmniejszym ryzyku. Dlatego współpraca z pulmonologami, jest tutaj kluczowa, żeby pacjent trafiał na oddział transplantacyjny wcześniej.
Rozmawiał Marek Mędela