Jako dziecko uważała się za nieśmiałą, ale chciała być aktorką. Na pielęgniarstwo trafiła trochę przypadkiem. Obecnie, dzięki niemu częstochowianka Monika Piątczak podróżuje po świecie. W ramach współpracy z Polskim Centrum Pomocy Międzynarodowej, w najbiedniejszych krajach globu szkoli personel medyczny.
Pielęgniarka SCCS o pracy na misjach: W Sudanie dotknęłam wszystkich granic wytrzymałości
Monika Piątczak na co dzień pracuje m.in. na Izbie Przyjęć Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Od 2011 r. jeździ m.in. do Afryki, z którą nie może się pożegnać. Była w Etiopii, Ugandzie, Kenii, a także w Sudanie Południowym. Te wyjazdy są jak narkotyk – uzależniają i wyczerpują - mówi w rozmowie z portalem Onet.pl. Dlaczego wciąż ma siłę i chęci na te misje?
Monika Piątczak: Na pielęgniarstwo trafiłam trochę przypadkiem. W sumie nigdy nie marzyłam, żeby pracować w tym zawodzie. Jestem z Częstochowy, ale złożyłam dokumenty na studia w Krakowie na "resocjalizację". Takie miałam wtedy widzimisię. Rodziców nie było stać wtedy na mój wyjazd na studia do innego miasta. W związku z tym, w ostatnim dniu rekrutacji dostałam się na "pielęgniarstwo" w Częstochowie. Życie pokazało, że to był strzał w dziesiątkę. Jako dziecko myślałam, że będę aktorką, chociaż byłam bardzo nieśmiałym, a jednocześnie buntowniczym dzieckiem. Pewnie wymyśliłam sobie to aktorstwo, żeby dotknąć pewnej granicy siebie… Nigdy nie chciałam brać udziału w jakichś przedstawieniach, spektaklach. Wstydziłam się występować przed publicznością. Pewnego dnia chyba wymyśliłam sobie, że chcę to przełamać.